W związku ze zbliżającymi się WIELKIMI krokami świętami (a tym samym grudniem!), już w mojej głowie lecą w wersji świątecznej utwory Franka Sinatry i Michaela Buble, na biurku paruje gorąca herbata z cytryną, a ja specjalnie idę się wcześniej myć, aby ubrać swoją piżamę w mikołaje. Oczywiście jak mi czas pozwala... albo inaczej: jak ja sobie na to pozwalam. Oczywiście, cały dzień nie robię wszystkiego co pożyteczne, bywało, że obijałam się przed nowo odkrytym serialem (a o tym już jutro!) lub po prostu myślałam: co by tu zrobić, aby nic nie robić. Tak czy owak, udawało mi się w końcu coś narysować, coś namalować czy coś 'projektować', czy po prostu coś 'kreślić' (chociaż tej czynności zdecydowanie starałam się unikać - geometria wykreślna). Takie mam studia, pochłaniają trochę czasu. Narzekam, tak, narzekam. Już chyba coś takiego mam w swojej naturze.
I trochę tutaj zaniedbałam tę przestrzeń. A lubię tę przestrzeń. Nawet bardzo.