Nie wiem jak Wy, ale zawsze marzyłam, aby choć raz włożyć na siebie monumentalną, tiulową, puszystą suknię, w której nie będę mogła iść normalnie ulicami, a jedynie biec... i w dodatku nie po brukowanym chodniku, ale po przestronnym hallu, Wersalu (udziela mi się kampania reklamowa pewnej, znanej marki, mhm...) Jednak jakby nie było, nie mam już 5 lat. I jeszcze na taką suknię (markową! jak szaleć to szaleć) i na wynajęcie pałacu w Wersalu, aby organizować samotne biegi - maratony, niestety mnie nie stać... ALE, postanowiłam za to, że chętnie zmajstruję sobie prostą, tiulową sukienkę tego lata, na maszynie... (wiem, wiem najpierw zacznę oczywiście od nauki szycia zwykłego t-shirtu z napisem: dam radę). Sukienka nie będzie oczywiście balowa, ale zapewne nada się (mam nadzieję) na światło dzienne.
Pierwsze tiulowe skojarzenie - sukienka baletnicy i delikatne koronki... |
Mniej 'tradycyjnie'
PS Obecnie nie mam dostępu do swojego komputera, więc przepraszam za przerwy w postach i 'staranność'
PS2 Czas na waaakacje pomaturalne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz