czas trwania odc: 30 min produkcja: USA sezon: 1, 2 |
Living the dream.
One mistake at the time.
Serial, który pochłonęłam w tydzień? Może, półtora. Na początku miałam do niego podejście czysto zabawowe, relaksacyjne, nie licząc przy tym na wielkie zachwyty... i nie myliłam się w tym. Popełniłam jednak ogromną pomyłkę, sądząc, że jest to kolejny serial zupełnie 'bez charakteru' dla nastolatek oraz młodych ludzi wkraczających w dorosłość... a właśnie charakter i zamysł bohaterów to jest jedna z tych rzeczy, czego moim zdaniem, jak najbardziej nie można mu odmówić.
Dwa sezony już za mną i z niecierpliwością, czekam na kolejne, nowe odcinki. Do napisania tej mini-recenzji (tak, tak, nie kokietuję... mógł być ten post znacznie dłuższy), zabierałam się jakieś parę dni po obejrzeniu 1 sezonu, nie wiedząc za bardzo w jaki sposób chciała bym tą telewizyjną 'nowinkę' ocenić. Na szczęście, utwierdziłam się w swojej decyzji po 2 sezonie...
Pierwszy raz spotkałam się przed telewizorem z produkcją, której twórcą jest tak młoda dziewczyna - Lena Dunham (to ta obok, na plakacie, druga od prawej) Jednocześnie gra i reżyseruje w swoim własnym serialu. I dzięki temu, nadaje mu nie tyle co osobisty wymiar, co dokładnie własną wizję tego jak ma to wszystko wyglądać. I warto przy tym również zaznaczyć, że Girls nie jest do końca 'poprawne' (jakkolwiek by to nie ująć), bo jak sama reżyserka zaznacza w wywiadach - to co powinno być zakryte, jest w tym serialu zdecydowanie odsłonięte. I w tym przypadku jest to dosłowna nagość, nie żadnej supermodelki rodem z Victoria Secret's, ale dziewczyny, która ma parę kilogramów więcej.
Żeby nie było, że seks jest jedyną dźwignią handlu (chociaż gołe tyłki, przyciągają pewnie najbardziej) to muszę powiedzieć, że produkcje HBO kuszą nie tylko intymnością swoich widzów, ale również po prostu miłym kinem - Czysta krew, Gra o tron, Girls. I przyznaje, jak do tej pory nie można się rozczarować. No ewentualnie z tym pierwszym, wymienianym serialem, mogło by być małe zrzędliwe trele-morele... to jednak mimo wszystko, lubię te trzy HBO'wskie tytuły.
Dziewczyny nie jest to wybujała produkcja mająca zachwycić najbardziej wymagających krytyków. To zabawna historia, skupiająca się na grupie bohaterów i ich życiowych powikłaniach. Pełna szybkich numerków, mało opłacalnych i ambitnych prac, ciągle krążąca gdzieś w chmurach i trzaskająca co jakiś czas o rzeczywistość. Nie każdy jest w stanie zrozumieć siebie, a co dopiero innych... przyjaźnie, rozstania, powroty, ciągle coś się dzieje. Nie brak tu także ukrytej gdzieś ironii i ukazania, że nie taki ten piękny świat jaki się wymarzy w swojej głowie. A te amerykańskie idealne, magazynowe kształty i lśniące, białe zęby to nie plaga, a jedynie pewna grupa ludzi. Bo tutaj stawia się na 'REALITY' i 'LIFE IS HARD', a nie na 'PERFECT LIFE WITH PERFECT HAIR'.
Ocena: relaksowe love
PS No i ścieżka dźwiękowa w Dziewczynach, od czasu do czasu wpadała mi w ucho :)