Jeden dzień / One day (2011)

czas trwania: 1h, 48 min produkcja: USA
Whatever happens tomorrow, we've had today.

O właśnie tutaj, kiedyś, wspominałam na temat tego filmu. Jak to w życiu bywa, ludzie czasami są hipokrytami i ja jako osoba obiecująca, że 'leniwie zabieram się do czytania książek, których nawet nie dotknęłam, a widziałam ich adaptacje serialowo-filmowe' muszę przyznać, że okropnie skłamałam. Przed dłuższym, kilkugodzinnym momentem skończyłam bowiem czytać Jeden dzień Davida Nichollsa. Książka taka, jaką z pewnością napisało by prawdziwe życie - gdyby tylko było konkretną osobą i oczywiście miało parę dobrych długopisów pod ręką. Dobrze, że był to pisarz David Nicholls (ale jak widać kreator także filmu; scenarzysta)...
Wracając do mojego 'haniebnego uczynku'... Zdarzyło mi się obejrzeć One day jakoś pół roku temu czy nawet dłużej. Później w jakiś naturalny sposób, pożyczyłam ją i parę miesięcy później skończyłam czytać (no może ta 'leniwa', długa przerwa pomiędzy filmem, a książką nie jest, aż taka naciągana). I od razu po jej przeczytaniu nabrałam ogromnej chęci, żeby znów obejrzeć ten film. I nie rozczarowałam się, ani za pierwszym, ani za drugim razem. Muszę przyznać, że byłam zdziwiona swoim zainteresowaniem - zwykle, kiedy mniej więcej wiemy co się wydarzy, czujemy się jakoś przygotowani. A tutaj zdziwienie... bo jednak widziałam go, a teraz zamiast czekać na dawny replay historii to okazuje się, że na nowo śledzę postaci, które znam z książki, a z drugiej strony chcę zobaczyć czy ich losy, aby na pewno tak się potoczą... trochę w tym wszystkim było niedowierzania. Cóż, dziecinne... ale przynajmniej nie poczułam się w żadnej minucie znudzona filmem.

Anne Hathaway

Aktorzy, muzyka, sceneria, fabuła. Wszystko się zgrało w pięknie opowiedzianą historię, przede wszystkim życiową, a nie wyjętą z cukierkowych bajek. Nie jest to ckliwa historia, gdzie aktorzy 'musują' siebie wzrokiem przed całe dwie godziny... Jedyne takie osoby, które są w stanie wytrzymać ogromną dawkę 'cukierkowych' produkcji: wielkich słów miłości, przytulania, ściskania, wymieniania płynów ustrojowych (patrz: usta-usta) są niepoprawne romantyczki (co ja tam będę się wstydziła, czyt. ja) One day jest to kino, na które może przysiąść każdy, m.in. w następujących kombinacjach: dziewczyna, chłopak czy chłopak z dziewczyną. Gorzej z przyjaciółmi różnej płci, wtedy mogło by się zrobić trochę 'awkward'... ;)

Tak czy owak, historia miłości dwojga ludzi, którzy pragną być przede wszystkim szczęśliwi w życiu, a zarówno brakującym elementem jak i głównym składnikiem szczęścia są właśnie... ludzie. Dobry film na podstawie dobrej książki.

Ocena: bardzo dobre, dla realistów i cichych marzycieli

2 komentarze:

  1. Na film nie mam ochoty, ale książkę chętnie bym przeczytała - w odpowiednim momencie, gdy przyjdzie ochota na taką literaturę. Wiele czytałam i o filmie, i o powieści, więc chciałabym sama wyrobić sobie zdanie na ten temat. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No na takie książki jak i filmy faktycznie potrzeba ochoty. Nic na siłę ;)

    OdpowiedzUsuń